Uwielbiam kandyzowany imbir... To uczucie gdy słodycz przeplata się z fajnym szczypaniem w język :-) Imbir w różnej postaci gości w mojej kuchni od zawsze. W okresie jesienno-zimowym, świeży, starty imbir jako dodatek do posiłku dostają również nasze psy. Imbir ma wyjątkowo szeroką paletę zastosowań pro-zdrowotnych: ułatwia trawienie, polepsza krążenie, fantastycznie wspomaga leczenie wszelkich przeziębień, rozgrzewa, uśmierza kaszel, zapobiega mdłościom, poprawia koncentrację, a dzięki zawartości substancji przeciwzapalnych przynosi ulgę chorym stawom. Gdy pogoda sprzyja przeziębieniom, chętnie sięgam po imbirową herbatę z miodem i cytryną i uwielbiam pogryzać kandyzowany imbir. Takie słodkie, ale zdrowe małe co nieco. Poza tym nie da się go zjeść zbyt dużo ;-) Kandyzowany imbir możecie oczywiście kupić w sklepie. Zwykle jest on niestety dość drogi. Dla mnie kolejnym minusem jest fakt, że kupny imbir zawiera konserwanty, a ja staram się ich unikać, bo po co faszerować organizm chemią kiedy można jej w bardzo prosty sposób uniknąć. Poza tym smak kupnego imbiru to niestety zwykle wspomnienie prawdziwego imbiru... więc i moc jego działania jest znikoma. Tak oto pewnego dnia postanowiłam zrobić kandyzowany imbir sama. Przepis nie jest skomplikowany i pozwala uzyskać dużą ilość wybornego, domowego, kandyzowanego imbiru bez żadnych ulepszaczy! Możecie go bardzo długo przechowywać, stosować do wszelkich ciast, ciasteczek, lodów czy też po prostu jako dodatek do herbaty. Nie zapominajcie o jego leczniczych właściwościach! Świetnie sprawdzi się jako naturalne cukierki na kaszel lub antidotum na chorobę lokomocyjną. Polecam!
Składniki:
500 g świeżego, młodego imbiru*
ok. 500 g cukru
woda
* Kupując imbir koniecznie odłamcie kawałek. Środek powinien mieć piękny żółty kolor i mało włókien. Jeśli ma dziwny kolor np. niebieskawy, jest blady i bardzo włóknisty - nie kupujcie. Imbir jest stary lub był źle przechowywany. Wybierajcie mniejsze kłącza, im są większe tym niestety starsze i bardziej łykowate.
Imbir dokładnie obrać ze skórki i pokroić na cienkie plasterki, podobne grubością do monety. Ważne by wszystkie kawałki miały podobną grubość.
Na blacie położyć papier do pieczenia, postawić na nim kratkę do studzenia ciastek.
Odcedzić imbir, ale zachować płyn pozostały z gotowania. Zważyć imbir. Wrzucić go ponownie do garnka. Dodać dokładnie tyle cukru ile ważył ugotowany imbir. U mnie było to 400 g. Z pozostałego z gotowania płynu odmierzyć 4 łyżki i dodać do imbiru. Wymieszać. Postawić na palniku.
Zagotować, mieszając od czasu do czasu. Cukier roztopi się. Zmniejszyć ogień, gotować 20 - 25 min, aż cukier zacznie się krystalizować - masa lekko zgęstnieje i powstanie syrop cukrowy. Każdy kawałeczek imbiru będzie oblepiony syropem. Na ściankach garnka, jak widać na zdjęciu, pojawi się cukrowy nalot to znak, że najwyższa pora wyjąć imbir.
Gorący imbir wykładać na kratkę, starając się rozdzielać poszczególne kawałki by się nie pozlepiały. Jeśli i tak się zlepią albo spadną na papier - nie przejmujcie się, jak masa zastygnie bez problemu można imbir rozdzielić palcami.
Cukier który opadnie na papier do pieczenia doskonale nadaje się do
aromatyzowania herbaty, kawy i wypieków. Płyn, który zostanie po
gotowaniu imbiru to nic innego niż bardzo bardzo mocna herbatka imbirowa (coś jak esencja). Dodajcie do niej wodę, miód i cytrynę a otrzymacie wyborny napój rozgrzewający :-)
Smacznego! :-)
Smacznego! :-)
super pomysł I świetnie że poszczególne etapy okrasilas zdjeciami. trochę mi tego brakowało w kilku wcześniejszych przepisach. czekam na kolejne wpisy. ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! Też lubię słodycz i szczypanie w język kandyzowanego imbiru :)
OdpowiedzUsuńWyszły :) Super przepis , dziękuję !
OdpowiedzUsuń